piątek, 5 grudnia 2014

Studia.

Studia techniczne. Uczelnia wyższa, więc i poziom odpowiednio wysoki. Zarówno wiedzy jak i kultury.
Rozwijanie pasji, pokazywanie swojego wewnętrznego ja. Cudowna przyszłość przede mną. Wszystkie drzwi otwarte.

Tak to wyglądało w informatorze, który trafił w moje ręce w liceum. Ile ja wtedy miałam planów i marzeń! Wszystko było takie piękne i oczywiste. Skończę politechnikę, będę miała pracę marzeń, która będzie samą przyjemnością. No i naiwna wpadłam.

Wrocław.
Politechnika.


Marzenie niejednej osoby. Moje wtedy  też.
Dostałam się!
Radość, szczęście.

A później gwałtowne zderzenie z rzeczywistością...

Masówka. Dostał się każdy, kto chciał, bo próg w trzeciej rekrutacji spadł do zera.

Rozwijanie pasji? Akurat... Nauka wyprowadzania wzorów na pamięć. Zero logiki, tłumaczenia. Czysta pamięciówka.

Kultura? Śmiech na sali. Byliśmy źródłem czystych zysków dla wydziału. Im więcej osób prowadzący uwalił, tym większym szacunkiem cieszył się wśród innych prowadzących.

Indywidualne podejście? Oni nawet nie wiedzieli, jaki kurs prowadzą i którym rokiem my właściwie jesteśmy.

Można tak długo wyliczać (i pewnie kiedyś wyliczę), ale wiem jedno- drugi raz na tę uczelnię bym się nie wybrała.

A zastanawiam się czy w ogóle poszłabym na studia...

Myślę, że straciłam prawie cztery lata z życia. Patrzę na moich znajomych, którzy zaraz po liceum/technikum skoczyli na głęboką wodę i założyli własną firmę, przedsiębiorstwo. Zazdroszczę im przede wszystkim odwagi. I tego, że nikt im nie dyktuje jak mają żyć. Są panami własnego losu. I najczęściej robią to, co kochają, więc właściwie nie są nawet w pracy...

Zbieram się na odwagę, żeby zacząć od nowa kształtować swoją przyszłość. Ale studia drastycznie zgasiły moją kreatywność. Muszę ją rozpalić na nowo...

Może warto było iść na fotografię...?



A Ty studiujesz czy pracujesz? Lubisz to, co robisz?

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty co myślisz? :)